Dla Daisy, z wyrazami miłości
Nie raz odwiedzałem plażę w półmroku,
W ciszy, z dala od promieni księżyca, wtapiając się w cienie.
Pamiętam niewyraźne kształty i echa, dźwięki i obrazy według rodzajów swoich,
Białe ramiona miotające się bez wytchnienia na szczytach grzywaczy,
A ja, bose dziecko, z wiatrem we włosach,
Słuchałem i słuchałem.
Walt Whitman
PROLOG
W głębi czarnych gór, pośród ciemnej rumuńskiej nocy, głęboko pod powierzchnią mętnych wód prastarej rzeki Aluty słychać było śpiewy rzecznych czarownic.
Córko Moruadh, porzuć sny.
To dziecko sprzed lat to już nie ty.
Sen wkrótce zginie, zrodzi się koszmar,
Zbudź się, kochana, otwórz oczka.
Najstarsza z czarownic, Baba Vrăja, ukryta w cieniu, obserwowała błękitny krąg ognia w wodzie.
Jej jasne oczy były niespokojne, jakby czegoś wypatrywały.
– Vino, in rău. Arată–te – wyszeptała w pradawnym języku. – Wyjdź, potworze. Ukaż się.
Osiem rzecznych czarownic zebranych wokół ognia kontynuowało pieśń. Trzymając się za ręce, wirowały w stronę przeciwną do ruchu wskazówek zegara, a ich potężne ogony zagarniały wodę.
Córko Moruadh, tyś jedną z nas.
Początek końca, nadszedł twój czas.
Przesypał się piasek, czar nabiera mocy,
We wszystkie strony pieśń się roznosi.
– Vin, diavolul, vin – ryknęła Vrăja, przybliżając się do kręgu. – Tu esti lănga... Te simt... Przyjdź, diable, przyjdź... Jesteś już blisko... Wyczuwam cię...
Nagle płomienie uniosły się, tańcząc niczym języki wężów. Czarownice pochyliły głowy i chwyciły się mocniej za ręce. Najmłodsza z nich zawyła z bólu i zgięła się wpół.
Vrăja znała ten ból, który przeszywał na wskroś niczym srebrny hak. Czarownica podpłynęła bliżej najmłodszej.
– Pokonaj to, draga – rzekła. – Musisz być silna!
– Ale... nie mogę. To dla mnie zbyt wiele! Bogowie, pomóżcie mi! – wołała kobieta. Jej skóra koloru cętkowanych rzecznych kamieni zbladła, a ogon miotał się dziko we wszystkie strony.
...
renfri73