Liedtke Antonina_CyberJoly Drim (opowiadanie).rtf

(7301 KB) Pobierz
Liedtke Antonina_CyberJoly Drim (opowiadanie)

http://pdf2jpg.net/files/d650d44b16c5a56c4d1059d87b6c5458866a96e4/Antonina%20Liedtke-page-001.jpg


Jola była ptakiem. Lekka jak wiatr, szybka jak myśl, przemierzała bezkresną, aksamitnie czarną przestrzeń. W dole srebrzyste ściany fizycznych serwerów pojawiały się i znikały, ustępując miejsca mglistym zarysom wirtualnych domen; linki pulsowały jak tętnice, wijąc się wśród nieskończonych szeregów małych beczułkowatych danych, rozbłyskujących nieregularnie w rytm przetwarzających je procesów. Mknące w przeciwnym kierunku programy mijały Jolę z suchym szelestem, a czasem przenikały przez nią. W takich chwilach cała czerń niknęła w oślepiającym rozbłysku srebra i Jola na moment traciła orientację ale nie zwalniała, aby ustąpić miejsca następnym programom. Leciała dalej, jeszcze szybciej.

Kierunek był nieważny, dobrze o tym wiedziała. Przebyta przestrzeń też.

Liczyło się tylko to, że zostawia za sobą ślad. Dobra, już nie będę ci o tym truł. To naprawdę proste, ale ok, ok, tak naprawdę wystarczy, żebyś wiedziała tylko jedno: kiedy jesteś online zawsze cię znajdę, Joly_FH.

Zawsze. Ty tylko się zaloguj, a ja się zajmę wszystkimi nudnymi szczegółami technicznymi. Przyjdziesz jutro? Przyjdź, proszę. Proooszę.

Nie powiem ani słowa o tym dziadowskim oprogramowaniu, którego używasz, przysięgam. Ba! Gotów jestem na daleko dalej (hihi, daaleko dalej!) idące poświęcenia, a mianowicie: jeżeli tego właśnie chcesz (chcesz? dobrze się zastanów), to mogę się w ogóle nie odzywać...

Słowa Carramby zniknęły w coraz głośniejszym szumie. Jola starała się przez niego przebić, ale szum nie ustępował. Nie przypominał niczego, co znała... Z nagłym dreszczem uświadomiła sobie, że to może być odgłos spamu przelewającego się przez zerwane zabezpieczenia. Odegnała wspomnienie spamerskiej burzy śnieżnej, w której spotkała Carrambę po raz pierwszy i wsłuchała się w dźwięk uważniej, jeszcze uważniej... Kiedy wreszcie zidentyfikowała odgłos, okazał się on być szumem wody w łazience. Sen zniknął, a zamiast niego pojawiła się pamięć o całej cholernej rzeczywistości a zwłaszcza o nocy pełnej powolnego, gruntownego, wszechogarniającego seksu. Czegoś takiego Andrzej nigdy nie miał dość.

Istniało realne niebezpieczeństwo, że zrezygnuje z pójścia do pracy, jeśli tylko Jola da mu najmniejszy pretekst na przykład zdradzając się, że już nie śpi. Na wszelki wypadek naciągnęła kołdrę na głowę, starając się nie zasnąć naprawdę, a przede wszystkim nie myśleć o Carrambie. Nie myśleć o folderze, z którego ostatnie listy wyekspirowały do archiwum pół roku temu, ani o przysięgach, słodkich, gorących, złamanych co do jednej... Ani o niecierpliwości, z jaką kiedyś czekała na możliwość zalogowania się, wiedząc, że kiedykolwiek się zjawi, znajdzie jakiś dowód, że on o niej myśli list, link, kwiaty, piosenkę, albo adres jelenia, oznaczony krzyżykiem, który znaczył ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin