Wielkanoc Jana S. Bacha Rodzina wyjechała do Hagen, Sam zostałem w tym ogromnym domu, Po galeriach krokami dudnię. Bardzo śmieszą mnie te złocenia i te pelikany rzeźbione jak od niechcenia, i te chmury mknące na południe. Ja bardzo lubię chmury i światła pochmurne. Jak fortece. Jak moje flagi poczwórne. Cóż to za rozkosz błądzić przez pokoje z Panią Muzyką we dwoje! Jak las jesienny świece w lichtarzach czerwone. A dzisiaj jest Wielkanoc. Dzwon rozmawia z dzwonem. O, wesołe jest serce moje! W starych szufladach są stare listy, a w książkach zasuszone kwiaty; jak to miło plądrować wśród starych papierów… O, świąteczne godziny, pełne złotych szmerów! O, natchnienia jak kolumny złote! O, kantaty! Ubrany w zielony aksamit brodzę, błądzę tymi pokojami, i po galeriach, i po schodach; o, jeszcze tyle, tyle do wieczora godzin, żeby mruczeć, żeby nucić, żeby chodzić, żeby płynąć jak zaczarowana woda! 920 Ciemne jak noc portrety witają mnie w salach, jeszcze bardziej ciemniejąc, kiedy się oddalam. To śmieszne , ze niektórzy nazwali mnie mistrzem, mówią, ze w mych kantatach zamknąłem niebiosa. Szkoda, ze tu nie wszyscy macie mego kosa, ach, jakże ten kos śpiewa, jakże ten ptak gwiżdże, jemu wiele zawdzięczam. No i wielkim chmurom. I wielkim rzekom i piersiom twoim Naturo. ...
P.Kuba-47