SEN!
Dlaczego jest tak, że sny pokazują Nam czego brakuje w naszym życiu.? Dlaczego jest tak, że to one zmuszają Nas do przemyślenia pewnych rzeczy.? Odpowiedź jest prosta - pokazuje Nam nasze pragnienia.
Miałam piękny sen. Śniło mi się, że znajduję faceta, który się o mnie troszczy. Jestem dla niego najważniejsza. O każdej godzinie dnia i nocy udowadnia mi, że jestem najlepszą rzeczą, która go w życiu spotkała.
Zaczynamy więc się spotykać. Zabiera mnie w miejsca, które na pozór wydają się być zwyczajne, a jednak. Jego zaangażowanie sprawia, że miejsce to staję się wyjątkowe. Miejsce, które bez niego nic by nie znaczyło. Gdybyśmy teraz przestali się spotykać, często wspominałabym tę chwilę. Chwilę w której zapomniałam o wszystkim. Liczyło się tylko tu i teraz.
Jednak los chciał, żeby to wszystko trwało.
Kiedy zasypiam jest przy mnie, kiedy się budzę też. Myślę sobie, że taka sielanka trwać wiecznie nie może. Nie w świecie, które tak bardzo jest zniszczone. Jednak tłumaczę to sobie "Głupi ma zawsze szczęście".
Pewnego pięknego słonecznego dnia okazuję się, że jestem w ciąży. Nachodzi mnie natłok myśli. Co teraz? Czy to zniszczy tą piękną sielankę ? Żadne z Nas nie poruszyło nigdy tematu wiązania się na zawsze. A co dopiero zakładanie rodziny tak szybko. Nawet mieszkamy osobno. Co teraz, co teraz.
Nie wiem co On sobie pomyśli. Czy zniszcze mu plany i marzenia. Nigdy nie pytałam, czego chce od życia. A może mu nic nie powiem. Odejdę. Czy to jest rozwiązanie? Chyba nie, ale tak zrobię.
Wrócę za jakiś czas.
Odeszłam bez słowa. Jest ciężko. Tęsknie, tak bardzo tęsknie.
Wyjechałam do innego miasta. Z nikim się nie związałam. Nie potrafiłam. Nie mineło nawet dużo czasu. Jestem w 6 m-cu. Często wspominam dzień w którym odeszłam. Dzień, w którym straciłam wszystko. Straciłam najbliższego mi faceta. Kogoś kto był dla mnie wszystkim. Do tej pory nie wiem czy podjełam słuszną decyzję. Za każdym razem kiedy się budzę zadaję sobie to pytanie. A co jeśli chciał tego dziecka? Chyba już nigdy nie poznam odpowiedzi na to pytanie.
Czy my się kiedyś spotkamy? Czy jeśli tak się stanie, będzie chciał ze mną rozmawiać? Czy przejdzie obok, jak byśmy się nigdy nie spotkali a to co było między Nami, byłoby jak ten sen.
Moją wewnętrzną rozmowę przerwał dzwonek do drzwi. To mój przyjaciel. Poznałam go w parku. Pomógł mi kiedy sama nie wiedziałam co mam zrobić. Opowiedziałam mu wszystko. Zrozumiał. Teraz to on się mną opiekuję. Ale to nie jest to samo co tak łatwo porzuciłam 6 m-cy temu. Traktuje mnie jak siostrę, mimo tak krótkiej znajomości. Odpowiada mi to. Nie mogłabym się z nikim innym związać. Nie jestem na to gotowa i raczej nigdy nie będę. Nadal śnię o tym jedynym.
Wychodzę na zakupy, powiedziałam.
Mimo wszystko muszę jakoś funkcjonować. Odeszłam od miłośći swojego życia ale mam cząstkę jego. Złapałam się za brzuch. Tak to będzie chłopczyk. Nazwę go po jego ojcu. Mam nadzieję, że będzie bardziej do niego podobny.
Kiedy już zamierzam wrócić do domu, naszła mnie chęć przespacerowania się po parku. Nie wiem czemu, tak po prostu. Kiedy już się w nim znalazłam było tam kilku spacerowiczów. Jak na tę piękną pogodę to niewiele osób cieszących się słońcem. Usiadłam na ławce, która była w większości przykryta cieniem. To mi odpowiadało. Kiedy tak patrzyłam na ludzi przechodzących obok mnie, zauważyłam coś co sprawiło, że zaraz zemdlęję. Zrobiłam wielkie oczy lecz szybko starałam się nie pokazywać tego co czuję. Mimo, że targały mną różne emocję, musiałam zdusić je w sobie. Podnioslam się z ławki i starając nie zwrócić na siebie uwagi, pójść jak najszybciej do domu. Niestety nie było mi to dane. Poczułam rękę na swoim ramieniu, nie przestraszyłam się bo wiedziałam kto stoi za mną. Wszędzie bym rozpoznała ten dotyk. To był On. Ten, którego opuściałam. Ale wszystko straciłam. To właśnie Go zauważyłam siedząc na ławce. Ale nie był sam. Szedł z piękną kobietą z którą trzymali małe cieszące się z wygłupów dziecko. Zapomniał taka była moja myśl. Dlatego chciałam jak najszybciej opuścić ten park. Ale ta ręka na moim barku, kazała mi sie odwrócić i spojrzeć w jego czekoladowe oczy.
Patrzeliśmy tak na siebie bez słowa. Ja nawet nie wiedziałabym co mam mu powiedzieć. Że uciekłam, że go zostawiłam. W tej chwili coś zrozumiałam. Złapałam się za brzuch. On przecież nic nie wiedział. Mimo 6 m-ca nie miałam tak dużego brzucha ale nie zmienia to faktu, że był widoczny. Nie wiem ile tak staliśmy, ale nie odrywał ode mnie oczu. Nie wiem kiedy spłyneła po moim policzku łza. Starł ją i mnie przytulił. Stałam jak sparaliżowana cały czas trzymając się za brzuch. Odsunął mnie od siebie i powiedział jedno słowo, które mnie przeszyło jak milion igiełek.
-Dlaczego? mówiąc to spojrzał na moje dłonie, które nadal trzymałam na brzuchu.
Kiedy chcialam już coś wybąknąć podbiegł do niego ten malec. Uczepił się jego nogi i śmiał. Zaczełam płakać. W głowie siedziało mi tyle myśli. Zapomniał o mnie tak szybko. Oszukiwał mnie będąc ze mną. To wszystko co było między nami to fikcja. Byłam jego zabawką z którą robił co chciał. Ten chłopiec miał ze 4 latka. Jak mogłam być taka głupia, myślałam, że mnie kochał. Myliłam się. Tak szybko jak zdałam sobie z tego sprawę tak szybko uciekłam z tamtąd. Biegłam ile miałam sił w tych obolałych i spuchniętych nogach. Nawet nie słyszałam czy mnie wołał. Myślałam tylko, żeby jak najszybciej znaleść się w domu. W głowie wirowało mi tyle pytań. Dlaczego się tak mną bawił? Co chciał tym osiągnać? Jaki miał w tym cel ? Usiadłam na kanapie, zapłakana przykryłam się kocem i zasnełam. Śnił mi się on. Czasy w ktorych byłam z nim szczęśliwa. Obudziłam się cała napuchnięta. Wstałam i poszłam do łazienki wykąpać się i zjeść coś. Gdyby nie to, że jestem w ciąży pewnie bym nic nie jadła.
Od momentu feralnego spotkania z Nim w parku jakieś 2 tygodnie temu nie poszłam tam więcej. Nie chciałam ponownie wpaść na ich szczęśliwą rodzinkę. Ale wychodziłam na spacery. Nie mogłam siedzieć w domu. Uświadomiłam sobie, że dobrze zrobiłam odchodząc od niego bez słowa. Nie był uczciwy. Tylko się mną zabawił. Miał inna i ukrył ten fakt, do tego mają dziecko. Też o tym nie wiedziałam. Nic nie wiedziała, byłam jak ta głupia i naiwna nastolatka.
Jedno wiem na pewno muszę być silna bo mam dla kogo żyć.
Wracam właśnie ze spaceru. Widzę już drzwi od domu a w nich stoi on. Niedowierzam. Jednak idę dalej. Staram się go ominąć, ale mi nie pozwala. Zatrzymuje mnie. Patrzy na mnie wzrokiem pełnym bólu. Zaraz się popłaczę, o co mu chodzi. Nie mogę się rozkleić, muszę być twarda. Oszukiwał mnie.
-Dlaczego? -ponowił pytanie z przed 2 tygodni. Dalej nie wiedziałam co mam mu powiedzieć.
- NIe rozumiem o co Ci chodzi - w końcu coś bez sesu wydusiłam z siebie.
- Dlaczego odeszłaś? Dzwoniłem, pisałem po znajomych, szukałem Ciebie. Byłem załamany.
Dlaczego mnie zostawiłaś! - teraz już nie był taki spokojny. Cała złość która w nim była przeszła na te słowa. Tak bardzo go musiałam skrzywdzić.
- Nie zrozumiesz. - odpowiedziałam. - Po za tym szybko się pocieszyłeś. Ta kobieta w parku, musicie być szczęśliwi.
Patrzał na mnie takim wzrokiem, że aż mnie ciary przeszły.
- O czym Ty mówisz?!- zezłościł się.
- No i do tego ten maluch, słodkie dziecko. - Jak tylko to powiedziałam zbliżył się do mnie tak blisko, że chyba oddychaliśmy tylko niewielką namiastką powietrza. Złapał mnie za ręcę spojrzał mi w oczy z takim uczuciem i troską jak wtedy kiedy jeszcze było dobrze. Nie wiedziałam co teraz, o co chodzi. Przecież miał kobietę, był z nią kiedy był ze mną! Na tyle ile było to możliwe odsunełam się od niego. Widać było zaskoczenie na jego twarzy.
- Przestan! - Powiedziałam. - Ułożyłeś sobie życie. Idź do nich. Po co mnie szukałeś ? Jak wgl mie znalazłeś?
- Ja ułożyłem sobie życie ?! Chyba żartujesz! Szukałem Cię! Gdy Twój telefon nagle zaczął milczeć nie wiedziałem co się dzieje. Pojechałem do Ciebie do domu, ale Cię tam nie było. Była tylko jakaś dziewczyna, która powiedziała że wyjechałaś. I sama nie wie dokąd. Oszalałem. Pytałem znajomych czy coś wiedzą czy cokolwiek powiedziałaś komukolwiek! Ale nic! Jak byś zapadła się pod ziemię! Miałem już najczarniejsze myśli. Załamałem się. Nie wiedziałem gdzie Cię szukać. Myślałem, że to miłość na wieki ale Ty bez słowa odeszłaś- kiedy to mówił płakał, tak bardzo płakał. I ja zaczełam. Tyle bólu mu zadałam. Miałam ochotę go przytulić, zapomnieć o tych złych rzeczach, ale nie mogłam. Nie wytrzymałam. Odwróciłam się i weszłam do domu, niestety on za mną. Nie chciałam żeby widział jak bardzo mnie boli, że odeszłam ale myślałam że on tego nie chce.
- Dlaczego nic nie mówisz? Czemu uważasz że ułożyłem sobie życie? Życie które chciałem przejść z Tobą.?
- Po co mi to wszystko mówisz? Dalej chcesz się mną bawić? Masz syna o którym nic mi nie powiedziałeś. Spotykałeś się ze mną mimo że byłeś związany z kimś innym. Teraz to ja pytam dlaczego !- słuchał tak mojego histerycznego wywodu i jak by zrozumiał o co mi chodzi.
- Ty uważasz że ta kobieta z którą byłem w parku to moja dziewczyna i ten maluch to mój syn?!- całe zdanie wypowiedział przez zaciśnięte zęby, z sekundy na sekundę robił się co raz bardziej czerwony ze złości.
- Tak, tak właśnie uważam. -Pewna siebie powiedziałam, tak jak uważałam. Byli szczęśliwi. Nawet ślepiec by to zauważył. Powiedziawszy to weszłam do pokoju i usiadłam na kanapie. On zrobił to samo. Nie miałabym nawet siły go wyrzucić. Liczyłam, że mój przyjaciel się tu zaraz zjawi ale niestety zapomniałam że wyjechał dziś w delegację na 3 dni.
- Czy na prawdę, masz o mnie takie zdanie? Czy na prawdę uważasz mnie za takiego gnojka?- nie wcale tak nie uważam pomyślalam. Kochałam go i nadal tak jest, ale oszukał mnie.
- Oszukałeś mnie. Myślałam, że mnie kochasz, że to co przeżyliśmy było czymś na prawdę ważnym dla Ciebie.
- Było i nadal jest. Ta kobieta to moja siostra a ten maluch to jej syn. Łajdak zostawił ją gdy okazało się, że jest w ciąży.
Zamurowało mnie. Byłam przekonana... Ale widziałam jak byli szczęśliwi. Rozryczałam się jak dziecko. Ale byłam głupia, jak mogłam tak myśleć. Ale ten obrazek... Co ja narobiłam. Spojrzałam na niego, czułam jak każda cząstka mnie wyrywała się do niego. Chciała się przytulić, ale teraz to on postawił między nami mur. Spojrzał na mój brzuch.
- Widzę, że to Ty ułożyłaś sobie życie z kimś innym. - powiedział to i wstał. Kierował się do wyjścia. Przez płacz nie mogłam nic powiedzieć. Kiedy złapał za klamkę wydusiłam szybko:
- To Twój syn. -stanął jak wmurowany. Jak taki posąg w muzeum. Nie poruszył się nawet centymetr. Ale też się nie odwrócił. Teraz wiem jak duży błąd popełniłam. Będę tego żałować do końca swoich dni.
Czas jakby się zatrzymał. Nie wiedziałam czy się odezwać. Czy zrobić cokolwiek. Wiem, że jeżeli teraz wyjdzie już nigdy go nie zobaczę. Po długiej chwili drgnął jakby się obudził. Ścisnął klamkę, którą trzymał przez ten cały czas i... O nie on wychodzi ! I zrobił coś co pozwoliło mi w końcu wypuścić powietrze, które wstrzymywalam przez dłuższy czas. Zamknął drzwi i odwrócił się do mnie. Powolnym krokiem podszedł, klęknął i złapał za moje dłonie, które próbowały zakryć łzy.
Płakaliśmy oboje. Bardzo długo nikt nic nie mówił. Klękał cały czas i trzymał mnie za ręce. Bardzo cierpi.
- Na prawdę to mój syn? - wyjąkał . Położyłam dłon na jego policzku i powiedziałam:
- Tak.
- Dlatego odeszłaś? To był powód Naszego rozstania ? Który to miesiąc?
- Szósty- tylko tyle mogłam powiedzieć.
- Szósty... - powtórzył. Myślał, zastanawiał się. - Szósty... Gdy odeszłaś...- nie wiedział co powiedzieć. Podpowiedziałam mu. Musiałam powiedzieć mu prawdę.
- Dlatego właśnie odeszłam. Dlatego, że byłam w ciąży. Przepraszam. Po prostu, gdy wróciłam od lekarza, nie wiedziałam co mam zrobić. Nigdy nie rozmawialiśmy o wspólnym życiu o wspólnej przyszłości. Nie wiedziałam czy tego właśnie chcesz. Nawet nie mieszakaliśmy razem. Myślałam, że...
- No co myślałaś? - wszedł mi w słowo. - Że Cię zostawię ? Że dobrze się bawiłem Twoim kosztem? No słucham!
- Nie chciałam Cię zmuszać do niczego. Chciałam, żebyś sam zdecydował czego chcesz, ale nie potrafiłam Ci tego powiedzieć. Nie umiałam. Nie potrafiłabym wtedy odejść.
- Gdybyś mi powiedziała nie byłoby tego wszystkiego! Bylibyśmy razem! Szczęśliwi!
- Przepraszam, zepsułam wszystko. - Wstałam podeszłam do drzwi, otworzyłam je i powiedziałam:
- Proszę odejdź. - Wstał podszedł, zdjął moją dłon z klamki zamknął drzwi i przytulił mnie mocno. Tego mi brakowało, pomyślałam. Jeżeli to było w ogólne możliwe wtuliłam się jeszcze mocniej. Wziął mnie na ręce i zaniósł na kanapę. Usiadł koło mnie i ponownie złapał za mną dłoń.
- Bardzo boli mnie to, że nie mogłem pomóc ci przez te pół roku. Powiedz mi czy miałaś kogoś...?- poczułam się jakbym dostała w twarz. Zauważył że popełnił gafę i szybko sprostował.
- Znaczy chodziło mi o kogoś kto Ci pomagał.
- Tak poznałam bardzo sympatyczego chłopaka. - posmutniał. Ale poczekałam aż coś powie.
- Rozumiem. Czy pomimo tego, że miedzy Nami koniec...- koniec? Na prawdę mi tego nie wybaczy... Nienawidzę siebie za to!! - Kocham Cię - powiedział. - Nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie...- jak to.. mówi pierw że koniec a teraz to...??
- Nie rozumiem - powiedziałam prawdę. Nie rozumiałam.
Cały czas wpatrywałam się w niego. Nie puszczając mojej ręki ponownie klęknął i zrobił coś czego się nie spodziewałam.
- Kocham Cię. Czy wyjdziesz za mnie?
Zamurowało mnie, zamurowało. Gapiłam się w niego jak dal i nie wiedziałam w jakim języku do mnie mówi. Mineła minuta, dwie. Doszło do mnie to co powiedział. Ale On czekał wytrwale. Czekał. Po mimo tego co mu zrobiłam czekał. On mnie nie nienawidzi, kocha mnie! Chce ze mną być ! Kiedy świadomość w końcu wróciła na swoje miejsce, uśmiechnełam się. Skoczyłam na niego i tak mocno jak potrafiłam przytuliłam go. Ze śmiechem powiedział tylko :
- Rozumiem, że to oznacza tak.
aga334