Tess Gerritsen - Sobotwór (Jane Rizzoli i Maura Isles 04).doc

(1702 KB) Pobierz
Sobotwór


Tess Gerritsen

Sobowtór

(Body Double)

Z angielskiego przełożył Jerzy Żebrowski

Wydanie polskie: 2005

Wydanie oryginalne: 2004


Podziękowania

Pisanie jest samotną pracą, ale żaden pisarz nie pracuje naprawdę sam. Miałam szczęście korzystać z pomocy i wsparcia Lindy Marrowi Giny Centrello z Ballantine Books, Meg Ruley, Jane Berkey, Dona Cleary'ego i znakomitego zespołu z agencji Jane Rotrosen, Seliny Walker z Transworld i co najważniejsze mojego męża, Jacoba.

Najgorętsze podziękowania dla was wszystkich!


PROLOG

Ten chłopak znów się jej przyglądał.

Czternastoletnia Alice Rosę próbowała skupić się na dziesięciu leżących przed nią na ławce pytaniach egzaminacyjnych, ale zamiast o tematach z angielskiego myślała o Elijahu.

Wyczuwała jego spojrzenie, jak promień wycelowany w jej twarz, czuła na policzku jego ciepło i wiedziała, że się czerwieni.

Skoncentruj się, Alice!

Kolejne pytanie testu było niewyraźnie odbite na powielaczu i musiała zmrużyć oczy, by je odczytać.

Charles Dickens dobiera często imiona odpowiadające cechom jego postaci. Podaj przykłady i napisz, dlaczego dane imię pasuje do określonej osoby.

Alice gryzła ołówek, próbując sklecić odpowiedź. Ale nie potrafiła myśleć, gdy on siedział w sąsiedniej ławce, tak blisko, że czuła woń sosnowego mydła i palonego drewna.

Zapach mężczyzny.

Dickens.

Kogo obchodził Charles Dickens, Nicholas Nickleby i nudny egzamin z angielskiego, gdy patrzył na nią zachwycający Elijah Lank? Boże, był taki przystojny, z tymi czarnymi włosami i niebieskimi oczami. Oczami Tony'ego Curtisa.

To właśnie pomyślała, gdy ujrzała go po raz pierwszy: że wygląda dokładnie jak Tony Curtis, którego piękna twarz jaśniała ze stronic jej ulubionych czasopism "Modem Screen" i "Photo play".

Pochyliła głowę i gdy włosy opadły jej na twarz, spojrzała ukradkiem w bok przez zasłonę jasnych kosmyków. Poczuła mocne bicie serca, stwierdziwszy, że rzeczywiście na nią patrzy, i to nie tak lekceważąco jak wszyscy inni chłopcy w szkole, ci złośliwcy, przez których czuła się tępa i nierozgarnięta.

Ich drwiące szepty były zawsze zbyt ciche, by mogła rozróżnić słowa. Wiedziała, że jej dotyczą, bo szepcząc, patrzyli na nią. To byli ci sami chłopcy, którzy przykleili do jej szafki zdjęcie krowy i muczeli, gdy przypadkiem otarła się o nich na korytarzu.

Ale Elijah patrzył na nią zupełnie inaczej.

Uwodzicielsko.

Oczami filmowego gwiazdora.

Uniosła powoli głowę i spojrzała na niego, tym razem nie zza zasłony włosów, lecz śmiało napotykając jego wzrok. Skończył już pisać test i odwrócił kartkę, położywszy ołówek na blacie. Koncentrował na niej teraz całą uwagę. Jego spojrzenie pozbawiało ją tchu.

Lubi mnie.

Wiem to.

Dotknęła ręką szyi, górnego guzika bluzki. Musnąwszy palcami skórę, poczuła falę ciepła. Przypomniała sobie płomienny wzrok Tony'ego Curtisa, gdy patrzył na Lane Turner. Takie spojrzenie odbierało dziewczynie mowę i sprawiało, że miękły jej kolana. Potem następował nieuchronny pocałunek. I wtedy obraz na ekranie zawsze tracił ostrość.

Dlaczego tak musiało być? Dlaczego zachodził mgłą właśnie w chwili, gdy najbardziej chciało się patrzeć.

Czas minął! Proszę oddać kartki.

Alice spojrzała ponownie na odbity na powielaczu test. Nie odpowiedziała jeszcze na połowę pytań.

No nie. Dlaczego zabrakło jej czasu? Znała odpowiedzi. Potrzebowała tylko jeszcze paru minut.

Alice.

Alice!

Podniosła wzrok i zobaczyła wyciągniętą rękę pani Meriweather.

Nie słyszałaś? Musisz oddać kartkę.

Ale ja

Żadnych wymówek. Zacznij wreszcie słuchać, Alice.

Pani Meriweather chwyciła jej test i poszła dalej między rzędami ławek. Alice wiedziała, że siedzące tuż za nią koleżanki plotkują na jej temat, choć prawie nie słyszała ich szeptów. Odwróciwszy się, zobaczyła, jak pochylają się ku sobie, zasłaniając dłońmi usta i tłumiąc chichot. Alice potrafi czytać z ruchu warg, więc nie dajmy jej zauważyć, że o niej mówimy.

Teraz śmiali się już także chłopcy, wskazując na nią. Co ich tak rozbawiło? Alice spojrzała w dół i ku swemu przerażeniu zauważyła, że odpadł jej górny guzik bluzki, odsłaniając dekolt.

Szkolny dzwonek obwieścił koniec lekcji. Alice chwyciła torbę z książkami i przyciskając ją do piersi, wybiegła z klasy. Nie odważyła się spojrzeć nikomu w oczy, tylko szła przed siebie ze spuszczoną głową, bliska płaczu. Wpadła do toalety i zamknęła się w kabinie.

Gdy nadeszły inne dziewczęta i mizdrzyły się ze śmiechem przed lustrami, Alice siedziała ukryta za drzwiami. Czuła ich perfumy z każdym powiewem powietrza, gdy któraś wchodziła lub wychodziła.

Księżniczki w nowiutkich sweterkach.

One nigdy nie gubiły guzików. Nie przychodziły do szkoły w znoszonych spódnicach i butach z kartonowymi podeszwami.

Idźcie już sobie. Błagam, idźcie już.

Drzwi przestały się w końcu otwierać. Przywierając do ścianki kabiny, Alice nasłuchiwała, czy ktoś został jeszcze w toalecie. Gdy wyjrzała przez szczelinę, zobaczyła, że przed lustrem nikt już nie stoi. Dopiero wtedy wymknęła się na zewnątrz.

Korytarz również opustoszał. Wszyscy już poszli. Nie było nikogo, kto mógłby jej dokuczyć.

Szła przygarbiona długim korytarzem, obok poobijanych szafek i plakatów obwieszczających, że za dwa tygodnie będzie zabawa z okazji Halloween. Nie wybierała się na nią. Czuła jeszcze palące upokorzenie po potańcówce z ubiegłego tygodnia i pewnie nigdy tego nie zapomni. Przez dwie godziny stała samotnie pod ścianą, mając nadzieję, że jakiś chłopak poprosi ją na parkiet.

A gdy jeden w końcu podszedł, nie chodziło o taniec. Zgiął się nagle wpół i zwymiotował na jej buty. Tańce się dla niej skończyły.

Mieszkała w tym mieście dopiero od dwóch miesięcy, a pragnęła już, by matka spakowała ich rzeczy i przeniosła się z nią w jakieś miejsce, gdzie mogłyby zacząć od nowa.

Gdzie wszystko wyglądałoby wreszcie inaczej. Tylko że nigdy tak nie było. Wyszła ze szkoły na jesienne słońce.

Pochyliwszy się nad rowerem, otwierała z takim skupieniem kłódkę, że nie usłyszała kroków. Dopiero gdy jej twarz przesłonił cień, zdała sobie sprawę, że stoi przy niej Elijah.

Cześć, Alice.

Podniosła się tak gwałtownie, że rower przewrócił się na ziemię. O Boże, czuła się jak idiotka. Jak mogła być tak niezdarna?

To był trudny egzamin, prawda?

Elijah wyrzekł te słowa powoli, dobitnie. To też jej się w nim podobało. W odróżnieniu od innych chłopaków zawsze mówił wyraźnie, nie bełkotał. I nie zasłaniał ust. Zna mój sekret, pomyślała. A jednak chce się ze mną przyjaźnić.

Odpowiedziałaś na wszystkie pytania?

Pochyliła się, by podnieść rower.

Znałam odpowiedzi. Zabrakło mi tylko czasu.

Wyprostowała się i zobaczyła, że wpatruje się w jej bluzkę. W miejsce, gdzie odpadł guzik. Zaczerwieniła się i skrzyżowała ręce na piersiach.

Mam agrafkę oznajmił.

Co?

Sięgnął do kieszeni i wyjął agrafkę.

Też zawsze gubię guziki. To trochę krępujące. Daj, pomogę ci.

Wstrzymała oddech, gdy dotknął jej bluzki. Z trudem opanowywała drżenie, kiedy wsunął palec pod materiał, żeby zapiąć agrafkę.

Czy czuje, jak wali mi serce? Zastanawiała się. Czy wie, że kręci mi się w głowie, gdy czuję jego dotyk? ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin