Parini Jay - CZAS NIEZRÓWNANY - ŻYCIE WILLIAMA FAULKNERA.rtf

(2364 KB) Pobierz

PARINI JAY

CZAS

NIEZRÓWNANY

ŻYCIE WILLIAMA

FAULKNERA

 

Przedmowa

W połowie lat siedemdziesiątych, podczas jednej z regularnych przejaż­dżek rowerowych po lasach Vermont w okolicy Mount Stratton, Robert Penn Warren nakłaniał mnie do „zajęcia się Faulknerem”. Sugerował, że im bardziej zagłębię się w jego twórczości, tym więcej dowiem się o nim, a także o sobie samym. Ta książka jest swoistą podróżą, ciągiem odkryć, próbą odszukania Faulknera w jego dziełach i jego dzieł w nim, bez upraszczającego wszystko cofania się w czasie i odczytywania śladów ży­cia w dokonaniach twórcy. Lektura jego książek to posuwanie się na­przód, dostrzeganie znaczeń w okolicznościach ich powstawania, co po­maga wyjaśnić ich naturę i formę.

Mimo że od około trzydziestu lat czytam Faulknera i dyskutuję o je­go twórczości ze studentami w Dartmouth i Middlebury, nadal mam wiele wątpliwości dotyczących jego osoby i dzieł. Niniejsza biografia jest próbą zrozumienia, w jaki sposób dokonania Faulknera tworzą całość, co dla niego oznaczało wymyślenie samego siebie jako pisarza Południa

o              uniwersalnym przesłaniu, i na ile ten region - głęboko, instynktownie — był ważny w kreowaniu fikcji literackiej, z jej niesprecyzowanymi gra­nicami i jednolitą, ciągłą fakturą. Chciałem napisać książkę dla przecięt­nego czytelnika, która pokaże Faulknera w ramach codziennego życia, w warunkach, w jakich powstawały powieści i opowiadania, a także w bezpośredni sposób przeanalizuje jego dokonania, przy jednoczesnym uwzględnieniu głosu krytyków w ostatnim pięćdziesięcioleciu.

Czytelnik znajdzie porozrzucane w całej książce fragmenty wywia­dów, przeprowadzonych przeze mnie w minionych dekadach, w których rozmowa często zahaczała o Faulknera. Oprócz wypowiedzi Warrena są tu komentarze takich osób jak: Cleanth Brooks, Gore Vidal, Graham Green, Elaine Steinbeck, Mario Vargas Llosa, Alastair Reid, Alberto Moravia i inni. Spotkałem się także z osobami, które znały Faulknera osobiście, w tym z jego córką Jill Faulkner Summers, i innymi, jak Joan Williams i Jean Stein. W pewnym sensie przysłuchiwałem się też długim rozmowom, jakie Faulkner odbywał z krewnymi i przyjaciółmi, zawarty­mi w jego obszernej korespondencji, której większość znajduje się w Al­derman Library na University of Virginia, gdzie korzystałem z dobro­dziejstw pomocy Michaela Plunketta, kustosza William Faulkner Foun­dation Collection. Jestem także wdzięczny pracownikom Harry Ransom Humanities Research Center na University of Texas w Austin i John Da­vis Library w University of Missisipi w Oxfordzie.

Nie muszę wspominać, że każdy biograf i krytyk Faulknera jest dłuż­nikiem Josepha Blotnera, który na początku lat siedemdziesiątych napi­sał imponującą, fundamentalną biografię tego pisarza. Raz po raz korzy­stałem z pracy Blotnera i starałem się cytować go systematycznie, nie­mniej moje zobowiązania wobec niego są ogromne, chciałbym więc wy­razić mu, jak wszyscy piszący o Faulknerze, wdzięczność za ustalenie podstawowych faktów i chronologii życia Faulknera oraz prowadzenie wywodu w inteligentny sposób. Wspierałem się także jego znakomitą edycją listów Faulknera. Dodatkowo chciałbym podziękować Richardo­wi Grayowi, Frederickowi R. Karlowi i Davidowi Minterowi za ich stu­dia biograficzne, które pomogły mi w pracy, są one bardzo wartościowe dla każdego, kto chce zrozumieć życie Faulknera pod każdym względem. Studium Joela Williamsona, obejmujące południowe korzenie Faulkne­ra, jest wybitne pod względem klarowności i szczegółowości, dlatego z prawdziwą wdzięcznością brałem je do rąk. Pomiędzy wieloma kryty­kami (przytoczonymi w bibliografii), których dokonania miały zasad- niczny wpływ na moją pracę, byli: Philip M. Weinstein, Noel Polk, John

T. Matthews, Donald M. Kartiganer, Andre Bleikasten, Karl F. Zender, Thomas L. McHaney, James G. Watson, Kevin Railey, Daniel J. Singal oraz Judith L. Sensibar. Jestem również dłużnikiem Dona H. Doyle’a za jego doskonale studium o pochodzeniu hrabstwa Yoknapatawpha. Na koniec okazało się, że fakty sprawdzam w dwóch wspaniałych leksyko­nach: William Faulkner: A to Z, autorstwa A. Nicolasa Fargnolego i Mi­chaela Golaya oraz A William Faulkner Encyclopedia pod redakcją Ro­berta W. Hamblina i Charlesa A. Peeka. Innych krytyków i naukowców pomocnych na różnych etapach pracy nad tą książką wymieniłem w bi­bliografii lub zacytowałem w przypisach.

Ta książka jest wynikiem wielu rozmów o Faulknerze prowadzonych przez dziesięciolecia w większości z moimi studentami, ale także z przy­jaciółmi i kolegami. Żałuję, że nie pamiętam, kto, co i kiedy powiedział, ale to niemożliwe. Z całą pewnością mnóstwo wspaniałych sugestii po­chodziło od Paula Toutonghiego, a także od Philipa M. Weinsteina oraz Noela Polka, którym jestem dozgonnie wdzięczny za przeczytanie brud- nopisu tej biografii i udzielone wskazówki. Johnowi B. Padgettowi dzię­kuję za pomoc przy wyborze zdjęć. Podczas pracy w Alderman Library byłem gościem Ann Beattie i Lincolna Perry’ego: bliskich przyjaciół, na zawsze. Charles i Holly Wrightowie sprawili, że moja wizyta w Charlot­tesville stała się przyjemnością; zaskarbili sobie moją wdzięczność za okazaną przyjaźń. Jestem dłużnikiem Laury Starrett za szczegółową ad­iustację, która w ogromnej mierze udoskonaliła manuskrypt. Muszę też podziękować żonie, Devon Jerslid, surowej i inteligentnej czytelniczce oraz mojej redaktorce prowadzącej Terry Karten, której stałe wsparcie i analityczny umysł okazały się nieocenione. Za wszelkie błędy lub myl­ne sądy ponoszę, oczywiście, pełną odpowiedzialność. Mam nadzieję, że jest ich niewiele.

Rozdział I

POCZĄTKI

Poczucie miejsca

„Przeszłość nigdy nie umiera. Nie jest nawet przeszłością*”.

Faulkner, Requiem dla zakonnicy

Poczucie miejsca było dla Williama Faulknera wszystkim. Bardziej niż którykolwiek z pisarzy amerykańskich dwudziestego wieku wiedział, jak dla literackiego efektu wydobyć związane z nim szczegóły, między inny­mi historie ludzi. Jego powieści od samego początku skupiają się na czymś, co T.S. Eliot nazwał „glebą istotną**”, ale zewnętrzne cechy miej­sca akcji szybko stają się cechami wewnętrznymi, gdy Faulkner przyglą­da się duszom swoich bohaterów przez pryzmat ich obserwacji, pocho­dzenia i dróg życiowych, rodzinnego, towarzyskiego i geograficznego usytuowania. Miejsce jest dla niego duchową lokalizacją, która pozwala głębiej zbadać prawdę, czymś więcej niż zwykłą okolicą. Faulkner wi­dział siebie jako uczestnika wielkich przemian, świadka dziejów i i co bardzo intrygujące - jako twórcę własnej antyhistorii.

W swoich powieściach przedstawia świat równoległy, oparty na „prawdziwym” świecie hrabstwa Lafayette w stanie Missisipi. Wymyślo­

na przez niego kraina, hrabstwo Yoknapatawpha, otrzymała nazwę od autentycznego strumienia na terenie Lafayette, a znaczy ona, jak twier­dził Faulkner, „wody płynące powoli przez równinę”. Lafayette to jedno z kilku hrabstw utworzonych na skutek aktów przemocy w północnej części Missisipi w latach trzydziestych dziewiętnastego wieku. Tamtejsze plemię Czikasawów zostało wypędzone na zachód przez napływających plantatorów, niewolników i drobnych farmerów, którzy wspólnym wysił­kiem stworzyli gospodarkę opartą na uprawie i produkcji bawełny. Przy­najmniej przez pewien czas - zanim kolejne uprawy wyjałowiły ziemię - gospodarka ta dobrze służyła białym mieszkańcom Lafayette, zwłaszcza tym ze środkowej i wyżej położonej części. Nic dziwnego, że ta zamożna klasa traktowała zniesienie niewolnictwa jako zagrożenie dla swojego stylu życia i połączyła siły z tymi, którzy wierzyli w secesję.

Przywiązanie tych ludzi do Starego Południa było w większości nie­zachwiane. W prozie Faulknera klan Sartorisów będzie bronić swojej klasy, klasy plantatorów, a jego stopniowy upadek, z pokolenia na poko­lenie coraz wyraźniejszy, to jeden z najbardziej poruszających wątków. Kontrapunktem jest dla niego pojawienie się rodu Snopesów, reprezen­tującego chciwych, bezwzględnych białych, którzy przybywają z sąsiedz­twa i stanowią przeciwieństwo Sartorisów, choć błędem byłoby uprasz­czać tę dialektykę, ponieważ wśród Snopesów zdarzają się ludzie godni podziwu, a w rodzinie Sartorisów — egoistyczni i nieliczący się z innymi.

Wojna domowa nadeszła jak fala, która przetoczyła się nad północ­nym Missisipi. Oxford - rodzinne miasto Faulknera i ogniskowa jego wy­obraźni - został splądrowany przez żołnierzy Unii (wśród których było wielu wyzwolonych niewolników) w sierpniu 1864 roku. Echa tej strasz­nej wojny będą pobrzmiewały jeszcze przez całe dziesięciolecia. Bohate­rowie Faulknera mogą się uważać za ocalonych z prawdziwego koszma­ru, którego często nie potrafią odreagować i spychają go w głąb podświa­domości - koszmaru, który stał się częścią ich życia i objawiał w postaci urazów psychicznych. Pierwsza wojna światowa, będąca obsesją Faulk­nera, w pewnym sensie stanowi kontynuację tamtej wojny, która wynisz­

czyła całe rodziny, gdy brat występował przeciwko bratu, ojciec przeciw­ko synowi. (Faulkner wykorzystuje niektóre z tych konfliktów w Przypo­wieści, późnej książce rozgrywającej się przeważnie na froncie zachod­nim, oraz w wielu opowiadaniach).

Akty przemocy z natury rzeczy powtarzają się, nawet jeśli pierwotne źródło konfliktu pozornie zniknie. Pod wieloma względami pisarstwo Faulknera polega na odkrywaniu tych ukrytych przyczyn niepokojów, a także śledzeniu ich echa i tropieniu nawrotów w ciągu następnych de­kad. Treści często odpowiada forma narracji - pełna powracających wi­zji — a poszczególne powieści i opowiadania (stare, przekazywane z ust do ust historie, jak mówi Faulkner w Absalomie, Absalomie...) nakłada­ją się na siebie.

Lafayette było rzeczywiście hrabstwem reprezentatywnym dla USA, nawet bez Faulknera. Jak pisze Don H. Doyle: „Niezależnie od unikato­wego wkładu Faulknera do historii tego hrabstwa i regionu, Lafayette w stanie Missisipi to odrębna południowa społeczność, której losy mogą wiele powiedzieć o dziejach większej części kraju”1. Pod pojęciem Stare Południe rozumie się bardziej zaludnione części tego rejonu - od Wirgi­nii na południu, przez Carolinas, Georgię i Alabamę. Missisipi, położo­ne na zachodzie Starego Południa, obejmowało graniczne terytoria na dzikszym jego krańcu. Stan ten, ze względu na położenie, był bardziej dy­namiczny i mniej przewidywalny, w związku z tym bardziej przemawiał do wyobraźni pisarza jako miejsce, gdzie mógł on badać „serce człowie­ka będące w konflikcie z samym sobą”, jak powiedział w przemówieniu, odbierając Nagrodę Nobla w Sztokholmie w grudniu 1950 roku.

Faulkner analizował szeroki wachlarz klas społecznych, z których każda walczyła o przetrwanie w krainie leżącej pomiędzy porośniętymi sosnami pagórkami a bardzo żyzną doliną rzeki. W rejonie tym najważ­niejszą rolę odgrywały dwie rzeki: Tallahatchie i Yoknapatawpha - ich nazwy brzmiały jak poematy w uszach młodego chłopaka, wrażliwego na melodię języka. W dzieciństwie Faulknera wśród niższych warstw społecznych dominowali dzierżawcy i „biała biedota”, tak barwnie przed­

stawieni w jego prozie. Oczywiście, przed wojną domową byli i niewolni­cy 1 najniższy szczebel drabiny społecznej - którzy później stali się wol­nymi „czarnuchami” i po wojnie pracowali na polach na podobnych za­sadach jak przed nią. Faulkner często o nich pisa!, i to ze współczuciem, choć nie z tą pasją i nie tak analitycznie jak o swoich białych bohaterach.

Jak odnotowuje Doyle, przed wojną czterdzieści procent białych ro­dzin w hrabstwie Lafayette było właścicielami niewolników, przy czym połowa miała ich pięciu albo mniej. (Kilka rodzin było właścicielami po­nad setki, ale to wyjątki). Niewolnicy stanowili mniej więcej połowę mieszkańców hrabstwa. Prawie sto lat później proporcja pomiędzy spo­łecznościami czarnych i białych pozostała niemal taka sama. Rozumie się, że czarni w powojennym Missisipi żyli na granicy ubóstwa, popadł­szy w jarzmo, spod którego nie mogli się wydobyć aż do lat sześćdziesią­tych dwudziestego wieku, kiedy ruch w obronie praw obywatelskich za­czął ich powoli wyzwalać.

Garść bogatych plantatorów bawełny - jak ród Sartorisów - żyła na dość wysokiej stopie; ich zwyczaje oraz możliwości interesowały Faulk­nera. Pisa! o nich z pewnym melancholijnym podziwem, ale też bezlito­śnie obnażał chciwość i bezwzględność tych ludzi. Między niewolnikami, białą biedotą a plantatorami znajdowała się duża grupa drobnych wła­ścicieli ziemskich, z których wielu nie miało niewolników. W miastecz­kach, zwłaszcza w stolicy hrabstwa Oxfordzie (siedzibie University of Missisipi), skupiały się rodziny klasy średniej, do której zaliczali się kup­cy, przedsiębiorcy, prawnicy, nauczyciele, urzędnicy państwowi, sklepi­karze i tak dalej. Rodzina Falknerów (William dodał do nazwiska „u”, kiedy został pisarzem) zasadniczo należała właśnie do tej szerokiej klasy średniej.

W swoich powieściach i opowiadaniach Faulkner postrzega historię jako proces wyniszczania. Wywodzi się to z jego rozumienia ekonomii po­litycznej i gospodarki regionu. Niegdyś nieskażony obszar zamieszkany przez Indian Czikasawów, z bogatą florą i fauną oraz żyzną ziemią, do po­łowy dziewiętnastego wieku został bezwzględnie zniszczony przez białych

najeźdźców i wszędzie można było zobaczyć efekty nieodpowiedzialnej działalności rolniczej i bezlitosnej wycinki lasów. Przez niemal sto lat po wojnie secesyjnej zarówno czarni, jak biali mieszkańcy hrabstwa Lafayet- te żyli w biedzie, system szkolnictwa był w rozsypce, opieka zdrowotna nie spełniała potrzeb, a nad wszystkim unosiła się aura klęski.

Niebezpiecznie wskazywać zbyt jednoznacznie na związki pomiędzy surowym materiałem literackim a twórczym przetworzeniem tego mate­riału przez pisarza. Faulkner nie przedstawiał hrabstwa Lafayette i w przeważającej części zamieszkanego przez czarnych 1 w sposób doku­mentalny. Skupiał się na historii białych, chociaż do kwestii rasowych podchodził dość śmiało — szczególnie w ostatnich powieściach. Wpraw­dzie fascynował go pomysł, żeby pokazać przekrój społeczeństwa Połu­dnia w ujęciu historycznym, ale trudno powiedzieć, aby prezentował skrupulatnie całe dzieje swojej ukochanej krainy, ponieważ w powie­ściach często cofa się do czasów wcześniejszych albo wybiega w przy­szłość. Stworzony przez niego kraj staje się miejscem powiązanym z re­alnym światem, ale nie w sposób dosłowny.

Jak można się spodziewać, pierwsi krytycy stracili sporo energii, sta­rając się wytropić związki między rzeczywistym hrabstwem Lafayette a tym wyobrażonym, i często ich poszukiwania okazywały się dość pro­duktywne. W 1952 roku Ward Miner opublikował The World of William Faulkner [Świat Williama Faulknera], wskazując na najbardziej oczywi­ste analogie2. Joseph Blotner, w swojej zdumiewająco szczegółowej bio­grafii Faulknera3, wydanej w 1974 roku, przeczesuje przeszłość w poszu­kiwaniu odpowiedników przeszłości fikcyjnej, spod warstwy fikcji wydo­bywa kluczowe postaci i wydarzenia. Po Blotnerze wielu badaczy konse­kwentnie analizowało rzeczywistość, dopatrując się w niej źródeł inspi­racji pisarza. Doyle na przykład dużo czasu poświęcił na przeszukanie historycznych rejestrów hrabstwa Lafayette. Donosi, że „nazwiska i po­stacie stale przywołują skojarzenia z bohaterami Faulknera”, odnotowu­jąc, że niewolnik Dilsey (ważna postać we Wściekłości i wrzasku) stał się członkiem miejscowego białego Kościoła baptystów, a później uciekł

z Jankesami i został ekskomunikowany. Stwierdza także, że na cmenta­rzach w okolicach Oxfordu leży mnóstwo osób o nazwisku Snipes (nie Snopes) i że na nagrobkach, a także na stronach miejscowych gazet, można znaleźć inne znane czytelnikom Faulknera nazwiska, między in­nymi Varner, Littlejohn, Ratliff, Hightower, Carothers, Bundren, Hou­ston czy McEachem. Jak można przypuszczać, w pewnym momencie dochodzi się do punktu, od którego badanie rzeczywiście donikąd nie prowadzi; Faulkner miał z pewnością doskonałą pamięć i jego twórczo­ści przyświecał zdecydowanie „duch realizmu”, jak to określił Wallace Stevens. Niewątpliwie jednak potrafił pomysłowo tę rzeczywistość prze­twarzać. Kraina Yoknapatawpha była wytworem jego wyobraźni, twór­czym przetworzeniem rzeczywistości w imię prawdy, która często cierpi w zbyt dosłownym przedstawieniu.

W prozie Faulknera także życie było sferą wymagającą - przynaj­mniej w jego odczuciu - pewnego przetworzenia. Zdawał sobie sprawę, że każdy z nas tworzy historię swojego życia: snutą w głowie, w cichości ducha, po zmroku, tuż przed zaśnięciem. Bez skrupułów sam dowolnie zmieniał swoją historię, wymyślając szczegóły, przekształcając raz po raz swoją osobę na potrzeby kariery i życia prywatnego. Nie lubił jednak, kiedy dziennikarze czy krytycy skupiali się na szczegółach jego biogra­fii. „Chyba za dużo rozmyślasz o Billu Faulknerze” — ofuknął kiedyś dziennikarza, który przeprowadzał z nim wywiad4. Jednocześnie jego dzieła wymagają, by czytać je w odniesieniu do życia. Faulknera fascy­nowali zarówno jego bohaterowie, jak i własna postać; pracował...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin