Sparks Kerrelyn - Miłość na kołku 07 - Zakazane noce z wampirzycą.pdf

(966 KB) Pobierz
1
1466445176.001.png
K ERRELYN S PARKS
ZAKAZANE
NOCE Z
WAMPIRZYCĄ
2
Mojej matce Charty.
Huragan Ike zniszczył Twój dom,
ale nie zdołał złamać Twojego ducha.
3
Rozdział 1
- Spóźniłaś się. - Connor przywitał ją pełnym
dezaprobaty zmarszczeniem czoła.
- I co z tego? - Vanda Barkowski odwzajemniła
ponurą minę Szkota, wchodząc do holu Romatech
Industries.
- Nie jestem już dziewczyną z haremu. Nie muszę
pędzić na złamanie karku, kiedy tylko Wielki Mistrz
pstryknie palcami.
Connor uniósł brwi.
- Dostałaś oficjalne wezwanie, w którym było
wyraźnie napisane, że zebranie Klanu Wschodniego
Wybrzeża zacznie się dziś wieczorem o dziesiątej. -
Zamknął za nią drzwi na zamek i wstukał kilka cyfr na
panelu alarmu.
Czyżby miała kłopoty? To oficjalne wezwanie
martwiło ją przez cały tydzień, chociaż nikomu o tym nie
powiedziała. Zjawiłaby się wcześniej, gdyby pozwolono jej
skorzystać z wampirycznej zdolności teleportacji, ale w
wezwaniu ostrzeżono ją, by nie teleportowała się do
Romatechu. Taka akcja uruchomiłaby alarm, przerwałaby
zebranie i Vanda musiałaby zapłacić słoną grzywnę.
Wyjechała więc samochodem ze swojego klubu w
dzielnicy Hell's Kitchen, zahaczając najpierw o Queens,
skąd miała odebrać kilka uszytych na zamówienie
kostiumów. Przez całą drogę do White Plains grzęzła w
koszmarnych korkach, które kosztowały ją zdecydowanie
za dużo nerwów Do diabła, nie chciała tutaj być.
Wzięła głęboki oddech i poprawiła swoje
nastroszone, ufarbowane na jasnofioletowo włosy.
- Wielka mi rzecz. Spóźniłam się parę minut.
4
- Czterdzieści pięć minut.
- I co? Co to jest czterdzieści pięć minut dla takiego
starego capa jak ty?
- To w dalszym ciągu aż czterdzieści pięć minut.
Czyżby w jego oczach błyskało rozbawienie?
Zirytowała się na myśl, że mogła zostać uznana za
zabawną. Była twarda, do diabła. A on powinien się
obrazić, że nazwała go starym capem. Connor Buchanan
wyglądał najwyżej na trzydziestkę. Uważałaby go za
bardzo przystojnego, gdyby nie był taki marudny przez te
wszystkie lata.
Poprawiła czarny, pleciony bicz, który nosiła
zawiązany wokół pasa.
- Posłuchaj. Teraz jestem bizneswoman. Spóźniłam
się, bo musiałam otworzyć klub i załatwić parę spraw. I
niedługo muszę wracać do pracy. - Na jedenastą trzydzieści
miała umówione spotkanie ze wszystkimi tancerzami, by
rozdać im nowe kostiumy na sierpień. Connor nie wydawał
się szczególnie przejęty.
- Roman wciąż jest mistrzem twojego klanu i kiedy
życzy sobie, żebyś była obecna, powinnaś się zjawiać na
czas.
- Tak, tak, już trzęsę moimi opiętymi portkami.
Connor odwrócił się do stołu, aż kilt w kratę
czerwono-zieloną zawirował mu wokół kolan.
- Muszę przeszukać twoją torbę. Vanda skrzywiła
się w duchu.
- Naprawdę mamy na to czas? Już i tak jestem
spóźniona.
- Sprawdzam każdą wniesioną torbę.
Zawsze był strasznym służbistą. Ileż to razy beształ
ją za flirtowanie ze strażnikami w domu Romana? No z
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin