Jerzy Jankowski - Monarsze sekrety.pdf

(1985 KB) Pobierz
Ten utwór utwór j est dostępny na  licencji Creative
Commons
+ +   Ukryj menu  + +   Powrót  + +   Pokaż menu  + +
Jerzy Jankowski  
Monarsze sekrety
 
C opyright by Toporzeł,
W rocław 1995
I SBN 83­85559­12­4
W stęp
"M onarsze sekrety" nie aspirują do roli podręcznika historii, chociaż od początku do
końca opierają się na historycznych realiach. Są to jednak realia, które oficjalna historiografia na
ogół bagatelizuje i pomija, ponieważ nie pasują one do uformowanego przed laty modelu historii
Polski, który z małymi tylko modyfikacjami obowiązuje do dzisiaj. Rynek księgarski zasypany
jest różnego rodzaju opracowaniami, z których jedno nie różni się od drugiego, ponieważ każde
powtarza obiegowe teorie. Występujące w nich różnice są tak dalece nieuchwytne, że zauważa je
jedynie profesjonalista, podczas kiedy przeciętny Czytelnik przechodzi nad nimi do porządku
dziennego. Czytelnikowi jest bowiem absolutnie obojętne, czy chrzest Polski nastąpił w okresie
piastowskim, pierwotnym, gminowładztwa, prawa książęcego czy feudalnym, skoro i tak nie
zmienia to ogólnie przyjętej daty.
Z asób  wiedzy  historycznej  przeciętnego  Czytelnika  opiera  się  na  standardach
wyniesionych jeszcze ze szkoły: przyjęcie chrześcijaństwa, unia polsko­litewska, bitwa pod
Grunwaldem, najazd szwedzki, liberum veto, rozbiory. Większość opracowań powiela zatem te
standardy, poszerzając je niekiedy o pojęcie "preponderancji Polski na Wschodzie", które
niewielu tylko potrafi zrozumieć. Powtarzane do znudzenia te same fakty odbierają historii całą jej
atrakcyjność i nauka, o której Jan Długosz pisał, że jest "bodźcem do wielkich przedsięwzięć i
czynów", traktowana bywa najczęściej jako tak zwany dopust boży.
N iniejsza  książka  pragnie  przełamać  te  uprzedzenia  i  proponuje  nowe,  odmienne
spojrzenie na historyczne fakty. Rezygnuje ona całkowicie z tasiemcowych opisów uwarunkowań
społeczno­ekonomicznych, koncentrując się na biografiach ludzi, którzy tę historię tworzyli. Autor
nie odkrywa w tym miejscu Ameryki, gdyż już blisko sto pięćdziesiąt lat temu wybitny, choć
zapomniany filozof angielski Tomasz Carlyle pisał, że "historia jest sumą ludzkich biografii".
W szystkich biografii nie sposób oczywiście zsumować i dlatego też książka ta z natury
rzeczy  ma  charakter  wybiórczy,  sprowadzony  wszakże  do  najbardziej  reprezentatywnych
przykładów. "Monarsze sekrety" są zatem książką o ludziach, których losy złożyły się na
narodową historię. Wbrew pozorom nie byli to bynajmniej ludzie o kryształowych charakterach,
chociaż "ku pokrzepieniu serc" idealizowała ich porozbiorowa historiografia.
D ynastia piastowska, która przez zupełny przypadek pojawiła się na arenie historii,
składała się w większości z ludzi okrutnych, podstępnych i przewrotnych, którym bardziej
zależało na własnym interesie niż na losach państwa. Dobitnym tego przykładem było trwające
blisko dwieście lat rozbicie dzielnicowe. Piastowie wstępowali do zakonu krzyżackiego, snuli
plany rozbioru Polski, składali ochoczo hołd obcym monarchom, aby tylko zabezpieczyć swoje
karykaturalne księstwa. Mordowali się nawzajem, mordowali także swe żony, jeśli nie dały im
1299808812.008.png 1299808812.009.png 1299808812.010.png 1299808812.011.png 1299808812.001.png 1299808812.002.png 1299808812.003.png
 
one sukcesorów, a na co dzień otaczali się tłumem przygodnych kochanek, które rodziły im
nieślubne dzieci. Mieli również niezdrowy zwyczaj zawierania małżeństw w obrębie własnej
dynastii, co prowadziło do genetycznych obciążeń umysłowych i fizycznej degeneracji.
U lubionym zajęciem Piastów było jedzenie i picie. Cierpieli więc na choroby przewodu
pokarmowego, a jeden z nich zmarł nawet z przejedzenia i przepicia, kiedy spożył trzynaście
pieczonych kurczaków i zapił je kilkoma litrami wina.
P iastowie, którzy, najprawdopodobniej bezpodstawnie, szczycili się tym, że przynieśli
Polsce chrześcijaństwo, za swój tryb życia, niezgodny z naukami Kościoła, niejednokrotnie byli
ekskomu­ nikowani. Żaden z nich nie poszedł jednak do Canossy. Spory z duchownymi
załatwiali w sposób znacznie prostszy, osadzając ich w więzieniach lub wrzucając do Wisły.
D ynastii Jagiellonów, która z Polską nie miała nic wspólnego i wyrosła z pogańskiej Litwy,
nie charakteryzowało wprawdzie piastowskie okrucieństwo, cechowało ją natomiast nadmierne
zamiłowanie do płci odmiennej. Kobiety też stały się początkiem jej końca. Syfilis wyniszczył
Jagiellonów już w czwartym pokoleniu.
K rólowie jagiellońscy, mimo całej swojej ogłady, byli ludźmi nadzwyczaj zabobonnymi i
otaczał ich zawsze tłum astrologów, alchemików, magów i kabalistów. Bywało, iż wiejskie
"czarownice" grały pierwsze skrzypce na królewskim dworze i od ich widzimisię zależały
państwowe kariery i awanse.
P rawdziwe  panoptikum  tworzyli  królowie  elekcyjni.  Byli  wśród  nich  bigoci,
homoseksualiści, transwestyci i seksoholicy. W mężczyznach gustowali Henryk Walezy i Michał
Korybut Wiśniowiecki, którego pogardliwie nazywano "małpą" i który był typowym debilem,
rozmiłowanym w obżarstwie. Powiadano, iż za jednym razem potrafił zjeść ponad tysiąc
pomarańczy.
B igoteryjny Zygmunt III Waza myślał tylko o tronie szwedzkim i o swojej metresie Urszuli
Meierin, która obsługiwała ponadto seksualnie jego syna Władysława, a której papież przyznał
złotą różę za "wyjątkowo cnotliwe życie".
J an Kazimierz, pomimo swej kardynalskiej purpury i ślubów zakonnych, odebrał żonę
Radziejowskiemu, którego skazał na banicję i infamię. Radziejowski udał się do Szwecji i
namówił Karola Gustawa, aby ten uderzył na Polskę. U źródeł Potopu leżał zatem zwykły
królewski romans.
K ryształową postacią nie był również bohater spod Wiednia i "obrońca chrześcijaństwa" ­
Jan III Sobieski, obsesyjnie zakochany w swej płochej i przewrotnej żonie, która przyprawiała
mu rogi i obdarzyła syfilisem. Pod koniec życia znacznie więcej uwagi poświęcał sprawom
dynastycznym niż trosce o stan państwa. W rezultacie państwo upadło, a do założenia dynastii nie
doszło.
N astały czasy saskie, w których August II Mocny spłodził ponad trzysta nieślubnych
dzieci, a Stanisław Leszczyński proponował Turcji rozbiór Polski.
D o rozbiorów doszło za panowania Stanisława Augusta Poniatowskiego, który wsławił się
tym, że spłodził córkę carycy Katarzynie oraz że utrzymywał rodzinne stosunki seksualne z
siostrzenicą i z kuzynkami.
K iedy Polska została wymazana z mapy Europy, nadzieje na odzyskanie niepodległości
wiązano najpierw z Napoleonem, później zaś z carem Aleksandrem I. Niepodległość tę miały
załatwić polskie hrabianki, które weszły do cesarskich łóżek. Jak dowodzi historia, była to jednak
próba chybiona.
"M onarsze sekrety" są zatem książką o ludziach zdjętych z monarszego piedestału. Przy
1299808812.004.png
kreśleniu historycznych biografii autor nie dał się ponieść historycznej fikcji. Wszystkie podane
tutaj  fakty  opierają  się  na  materiale  źródłowym,  chociaż  oczywiście  są  to  źródła  różnej
proweniencji. Obok roczników, kronik, relacji z podróży, wspomnień i pamiętników znajdują się
także osobiste, czasami nawet nader intymne listy. Zawierają one olbrzymi zasób informacji, które
­ nie wiadomo dlaczego ­ pomijano w naukowych opracowaniach. Z całą pewnością wiele z tych
informacji ma charakter bardzo subiektywny, ale nie można przecież obiektywizować ludzkich
biografii. Nawet tam, gdzie informacja trąci wyraźnie plotką, należy szukać prawdy, bo każda
plotka ziarno prawdy posiada. Nie bez powodu jeden z wybitnych polskich historyków, żyjący
na przełomie XIX i XX wieku, podkreślał, że "legenda stoi u wrót każdej historii i nie można jej
absolutnie lekceważyć".
A utor zdaje sobie sprawę, iż jego książka spotka się z całą pewnością z bardzo różnym
przyjęciem. Część ludzi przywiązuje się bowiem do obiegowych stereotypów i próbę ich obalenia
traktuje jako obrazoburstwo i kradzież przyswojonych już przez nich wartości. Będą jednak z
pewnością i tacy, którzy zaakceptują historyczny rewizjonizm autora, w myśl zasady nova, sed
non nova ­ sposób inny, ale rzecz ta sama. Profesjonaliści zarzucą zapewne autorowi, że nie
odwołuje się do przypisów i że pomija wykaz wykorzystanej literatury. "Monarsze sekrety" nie są
jednak książką naukową, adresowaną do profesjonalistów. Pisane były wyłącznie z myślą o
przeciętnym  Czytelniku,  który  z  reguły  nie  zagląda  do  odsyłaczy  i  którego  nie  interesuje
specjalistyczna bibliografia.
N ie należy także w niniejszej książce szukać żadnej syntezy, ponieważ składa się ona z
luźnych opowieści, z których każda stanowi całość samą dla siebie. Opowieści te ułożone zostały
wprawdzie w pewnej chronologii, ale nie zawsze jest to chronologia historyczna. Względy
kompozycyjne wymagały nieraz wielu przeskoków w czasie i na te przeskoki autor musiał się
zdecydować. Nie zakłóca to jednak w niczym spoistości relacji.
"M onarsze sekrety" to książka o historycznych skandalach. Skandale takie istniały jednak
w rzeczywistości i rzeczą historyka jest je w końcu ujawnić. O ile zaś Czytelnik odniesie
wrażenie,  że  losy  kraju  decydowały  się  częściej  w  królewskich  sypialniach  niż  w  salach
tronowych, od tego przekonania autor nie będzie go wcale odwodził.
M ieszko nie był pierwszy
W iadomości przekazane przez średniowiecznych kronikarzy zdają się niedwuznacznie
sugerować, że o historii Polski nie zadecydowali ludzie, lecz wpłynęły na nią myszy. To one
zagryzły bowiem księcia Popiela, położyły kres dynastii Popielidów i umożliwiły synowi rataja
Piasta objęcie władzy. Ta fantastyczna z pozoru relacja dźwięczy jednak echem prawdziwych i
dramatycznych wydarzeń sprzed kilku stuleci, które przekazała ludowa tradycja.
I stnienie księcia plemiennego o przezwisku Popiel nie powinno bowiem podlegać żadnej
dyskusji.  Przydomek  ten  zachował  się  w  wielu  nazwach  miejscowych  o  charakterze
dzierżawczym, a w trzynastowiecznych dokumentach pomorskich spotykamy rycerza, którego
także zwano Popielem. Świadczy to o tym, iż przezwisko to było niegdyś stosunkowo popularne i
najprawdopodobniej brało swój początek od jasnych, popielatych włosów. W historii wielu
książąt zwano Czarnymi, Białymi i Łysymi, więc równie dobrze mógł także znaleźć się między
nimi książę Popielaty.
K ronikarz Gall umieszcza go w Gnieźnie, podczas gdy autor Kroniki Wielkopolskiej ­ w
sąsiedniej Kruszwicy. Mimo iż miejscowości te dzieli od siebie zaledwie pięćdziesiąt kilometrów,
przyjęcie określonej lokalizacji zmienia diametralnie sens kronikarskiej relacji. Gniezno było
bowiem grodem Polan, z których wywodziła się późniejsza dynastia piastowska, Kruszwica zaś
należała  do  Goplan,  którzy  tworzyli  odrębny  związek  plemienny.  W  pierwszym  wypadku
1299808812.005.png
detronizacja  Popiela  miałaby  zatem  charakter  przewrotu  pałacowego  i  mogłaby  nasuwać
podejrzenia  dynastycznego  uzurpatorstwa  Piastów,  w  drugim  byłaby  natomiast  naturalnym
wynikiem polańskiej ekspansji na swoich sąsiadów. Wydaje się, iż zawierzyć trzeba w tym
miejscu Gallowi, ponieważ wymyślona przez niego historia o myszach służyć miała legitymizacji
piastowskiej władzy.
M yszy były w niej narzędziem w ręku Boga, który Siemowita "księciem Polski ustanowił,
a Popiela wraz z jego potomstwem doszczętnie wytracił z królestwa". W relacji tej, oprócz
interwencji boskiej, zachowały się jednak szczątkowe wzmianki o poczynaniach ludzi, gdyż
"Popiela z królestwa wypędzono". Nie uczynił tego z pewnością Bóg, lecz najprawdopodobniej
Siemowit, przez Boga "księciem Polski ustanowiony".
W ygnany władca schronił się w drewnianej wieży na wyspie, ale "opuszczony przez
wszystkich z powodu smrodu wytępionej masy zabójczych stworzeń, wyzionął ducha śmiercią
najhaniebniejszą, bo przez myszy pożarty".
W   bezpośrednim  sąsiedztwie  Gniezna  znajduje  się  Ostrów  Lednicki  i  to  on
prawdopodobnie stał się ostatnim schronieniem wypędzonego księcia. Nie bez powodu zapewne
jedna z wsi leżących nad jeziorem nosi nazwę Myszki.
W  relacji Galla śmierć Popiela nie znajduje wszakże pełnego uzasadnienia. Był to bowiem
według niego władca przystępny, który "nie uważał sobie za ujmę wejść do chaty swojego
wieśniaka". Należało zatem wymyślić jego zbrodnie, które do tego stopnia winny rozsierdzić
Boga, że nasłał na niego krwiożercze myszy. Zadania tego podjęli się Wincenty Kadłubek i autor
Kroniki Wielkopolskiej. Pisali oni, że otruł on swoich braci i za ten właśnie czyn ukarany został
haniebną śmiercią. I dopiero w tym ujęciu "mysia historia" uzyskuje swoje właściwe przesłanie.
W ykorzystanie myszy jako boskiego narzędzia ma jednakże rodowód znacznie późniejszy
i zachodnioeuropejską proweniencję. Wspominają o nich bowiem dopiero w X wieku Roczniki
kwedlinburskie, a za nimi Thietmar, Annalista Saxo oraz autorzy Kroniki klasztoru w Ebershein i
Gesta regnum Anglorum. To za ich pośrednictwem historia ta trafiła do Polski, gdzie wykorzystał
ją w swojej relacji kronikarz Gall.
P o wyniszczeniu przez "myszy" dynastii Popielidów opróżniony tron polański zajął już
legalnie Siemowit, syn Piasta i wnuk Chościska.
P iast i Chościsko to bez wątpienia przydomki, podczas gdy Siemowit występuje już pod
imieniem własnym, które przydaje jego postaci autentyczności. Przezwisko Piast wywodzić
należy od prasłowiańskiej piszty, czyli pożywienia, i oznaczało ono zapewne rolnika, żywiciela.
Jego odpowiedniki istnieją także w innych kulturach. Wystarczy tu odwołać się do walijskiego
Pascenta, który był fundatorem królewskiego rodu Powys. Analogie posiada także Chościsko,
oznaczający człowieka o długich włosach. Protoplasta walijskiego rodu Gwrtherynów, Gloyw,
nosił przydomek Gvalltir, czyli "człowiek o spadającej czuprynie", a legendarnego władcę Danii
Haddingusa zwano także Haddingjarem, czyli "długowłosym". Długie włosy w społeczeństwach
plemiennych nosili przede wszystkim czarownicy i nie można wykluczyć, iż Siemowit był wnukiem
polańskiego wieszczbiarza. Tłumaczyłoby to jego wyjątkową pozycję społeczną.
O  rządach Siemowita wiemy stosunkowo niewiele. Znacznie dokładniej kronikarze opisali
bowiem jego postrzyżyny niż późniejsze sprawowanie władzy. Dowiadujemy się tylko, że
"osiągnąwszy godność książęcą, młodość swą spędził nie na niedorzecznych rozrywkach, lecz
oddając się pracy i służbie rycerskiej, zdobył sobie rozgłos zacności i zaszczytną sławę oraz
granice swego księstwa rozszerzył dalej niż ktokolwiek przed nim". Możemy domyślać się, o
jakie zdobycze terytorialne tu chodzi. Scalił on prawdopodobnie w swym ręku dziedzictwo Polan
i Goplan, władając ziemią pomiędzy Odrą, Notecią, Wisłą i Wartą.
1299808812.006.png
P o śmierci księcia "na jego miejscu zasiadł syn Leszek, który czynami rycerskimi dorównał
ojcu w dzielności i odwadze". Leszkowi czy też Lestkowi przypisać chyba należy podbicie
małopolskiego plemienia Wiślan, gdyż pojawia się on także w legendach podkrakowskich,
przytoczonych przez Wincentego Kadłubka.
M istrz  Wincenty  za  protoplastę  Wiślan  uważa  wprawdzie  Kraka,  którego  imię  z
pewnością od Krakowa wywodzi, ale jest to postać mityczna, wspólna również innym narodom
słowiańskim. Kronikarz Kosmas Kroka wymienia także w Czechach.
O  mityczności Kraka świadczyć może jego walka z wawelskim smokiem oraz fakt, że
władzę  po  nim  przejęła  córka  imieniem  Wanda.  Sprawowanie  władzy  przez  kobietę  w
patriarchalnym społeczeństwie słowiańskim było jeszcze mniej prawdopodobne niż istnienie
smoka, tym bardziej zresztą, że nosiła ona dziwaczne imię, którym żadna polska kobieta nie
posługiwała się aż do XVIII wieku. Imię to Kadłubek wywiódł od rzeki Vandalus, którą z Wisłą
naiwnie utożsamiał.
W anda, jako osoba zmyślona, zmarła oczywiście bezpotomnie i "długo po niej bez króla
kraj pozostawał bezsilny".
W tedy jednak pojawił się Lestko, książę na tyle potężny, że Kadłubkowi potroił się w
oczach. Pierwszy Lestko miał pokonać Aleksandra Wielkiego, drugi sprytnym fortelem zagarnąć
tron książęcy, a trzeci walczyć z Juliuszem Cezarem i pojąć jego córkę za żonę.
O drzucić należy oczywiście niedorzeczne wyznaczniki historyczne, ale istnienie Lestka
przyjąć  należy  za  fakt  nie  podlegający  dyskusji.  Przemawiają  za  tym  zbieżność  imion
występujących w Wielkopolsce i Małopolsce oraz przekonanie Małopolan, że Leszek był
człowiekiem z zewnątrz, spoza wiślańskiej dynastii. Do niego też prawdopodobnie odnosi się
wzmianka w Żywocie św. Metodego: "Bardzo silny pogański książę, siedzący w Wiślech, urągał
chrześcijanom i wyrządzał im szkody. Posławszy więc do niego Metody rzekł: Dobrze byłoby,
abyś się ochrzcił synu dobrowolnie na własnej ziemi, wówczas nie będziesz wzięty w niewolę i
pod przymusem ochrzczony na cudzej ziemi. Tak też się stało".
J ak wynika ze słów hagiografa, książę władający ziemią Wiślan dostał się do niewoli
wielkomorawskiej i przyjął chrześcijaństwo w obrządku bizantyjskim. Stało się to jeszcze za życia
Metodego, czyli przed rokiem 885.
F aktu tego nie można oczywiście utożsamiać z chrztem całej Polski, niemniej już w IX
stuleciu Piastowie dostali się w obręb kultury chrześcijańskiej. Idąc dalej, zaryzykować można
twierdzenie,  iż  ochrzczony  Lestko  pojął  za  żonę  księżniczkę  wielkomorawską,  gdyż  imię
Świętopełk, które nosić będzie później jeden z synów Mieszka I, ma wyraźnie morawski
charakter, nawiązujący zapewne do tradycji prababki.
M orawianie władali ziemią Wiślan około dwudziestu pięciu lat i Lestko z ziemi tej płacił im
prawdopodobnie trybut. Powstać wtedy mogło w Krakowie biskupstwo bizantyjskie, gdyż
katalog biskupów krakowskich wymienia imiona Prohora i Prokulfa, którzy rezydować mieli pod
Wawelem w X stuleciu.
P aństwo Wielkomorawskie upadło w 906 roku na skutek najazdu Węgrów. Kronikarz
Kosmas wspomina, iż do jego upadku przyczynili się także Polacy. Nie wiadomo oczywiście, czy
Polakami władał wtedy jeszcze Lestko, czy też już jego syn Siemomysł, który "pamięć rodziców
potroił potomstwem i dostojnością".
W iemy na pewno, iż urodziło się mu co najmniej czworo dzieci: trzech synów: Mieszko,
Czcibor i jeden nie znany z imienia oraz córka Adelajda. Imię córki, obce tradycji słowiańskiej,
sugeruje, iż żona Siemomysła pochodziła z krajów zachodnich, ponieważ Adelajdy występowały
1299808812.007.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin